Nie pomogła ustawa zamrażająca ceny energii i jej nowelizacje. Mimo zapewnień polityków PiS, że ludzie nie odczują podwyżek cen prądu, rachunki są dziś o ponad 60% wyższe, a spółka państwowa PGE Obrót wydaje się nie być zainteresowana rozmowami o obniżce cen energii.
Pod koniec 2018 roku rząd PiS przegłosował ustawę obniżającą stawki akcyzy oraz opłatę przesyłową, co miało zapobiec podwyżkom cen prądu. Jak zapewniali politycy PiS, Polki i Polacy mieli nie odczuć tych podwyżek, jednak te zapewnienia okazały się pustymi słowami.
"Zatem, gdzie jest ten obiecywany przez premiera Morawieckiego tańszy prąd? Gdzie obniżki stawek uchwalone przez Sejm pod koniec ubiegłego roku? Tegoroczne faktury zaczynają dopiero spływać do miejskich jednostek, ponieważ każda rozlicza się w innym systemie, ale jak dotychczas żadna nie dostała rachunku niższego niż rok temu. A porównujemy zużycie prądu, które jest na takim samy a czasami nawet nieco niższym poziomie!" - powiedział Wiceprezydent Miasta Łodzi Tomasz Trela.
Rozwiązaniem problemu nie jest zainteresowana państwowa spółka PGE Obrót, która miała renegocjować podpisane umowy, żeby mieszkańcy nie musieli płacić więcej za prąd. Przedstawiciele spółki nie zjawili się na umówionym spotkaniu z przedstawicielami Łódzkiej Grupy Zakupowej.
"Nie znam powodu nieobecności, nikt z PGE Obrót nie skontaktował się z nami w tej sprawie, nie zaproponował innego terminu, a czas biegnie. Zgodnie z nową ustawą mamy czas do końca marca na rozmowy z dostawcą energii, chcemy je rozpocząć jak najszybciej, ale na razie brakuje nam partnera, który nie wykazuje zainteresowania negocjacjami" - podkreślił wiceprezydent Trela.
Tymczasem rachunki za prąd, które zaczynają spływać do instytucji i spółek samorządowych, już dziś są o ponad 60% wyższe niż w ubiegłym roku, przy zachowaniu zużycia na podobnym poziomie. Po raz kolejny okazuje się, że zapewnienia polityków PiS były tylko pustymi słowami, a nam wszystkim przyjdzie zapłacić za ich niekompetencję.